Tango zaczyna się przed tangiem – jak pisze Lucyna Beniowska.
No właśnie…Czy tango się tańczy? Czy tango się czuje? A może niewłaściwe jest ich rozdzielanie…Współistnieją i są zależne od siebie…
Czuć tango, to ta wewnętrzna siła, która w tańcu pozwala wyrażać siebie. Pokazywać swoją osobowość, swój charakter. Taneczną pasję. To, kim jesteśmy. To dzięki niej możliwa jest tangowa magia… Tańczyć tango, to pojęcie na wskroś techniczne, w którym ważne jest w jaki sposób się prowadzi, i w jaki sposób się podąża. To cała struktura. I może z początku wydaje się bezosobowa i surowa, by po chwili nabrała tanecznego ciała, niczym sukienka starannie wybierana na wieczorną milongę…
Dla mnie ta surowa struktura jest bardzo istotna, jeśli nie najważniejsza. Może z początku żmudne i nudne powtarzanie elementów od początku – daje w końcu efekty. Tak naprawdę dopiero tę strukturę wypełniamy sobą. Swoimi doświadczeniami, aktualnym nastrojem, czy po prostu własną osobowością. Dlatego tango jest idealnym połączeniem dwóch sił: rozumu i emocji. Dzięki temu się spajają i dzięki temu pojawia się owa komunikacja. Jak bowiem czuć tango i nie wyrazić go w żadnym geście? Tańczyć tango bezosobowo? Bez pasji? Bez siebie? Ta lekkość i swoboda przychodzi z czasem, i ciężką pracą. Pewnie, jak nie jedno w naszym życiu;-)